Od dwóch miesięcy chodzi za mną kopanie dziury. Najlepiej wykopanie jej na środku kuchni.
Jeśli towarzyszy kopaniu nieziemska cierpliwość, dochodzi niekiedy do wykopania tunelu.
Od dwóch miesięcy przez to kopanie dziury, którą kopię w myślach, pojawiają się szeregi czasowników iniekcyjnych. Czy to od szczepionek, które wszyscy wtłaczali w siebie, czy to zwierząt ziemnych, które w końcu mają szansę pracować jak zmarzlina puściła.
Czasowniki iniekcyjne nakłuwają i drążą - choć od kuchni, i zawsze ziemię czarną.
Przy okazji wokoło wyjątkowo często spostrzegam narzędzia iniekcyjne - łopaty, szpadle, szufle.. Zastanawiam się czy dźwignę na dłużej z moim chorym kręgosłupem.
Nawet sprawdzanie patyczkiem murzynka wydaje mi się nakłuciem ważnym.
Dopiero kilka dni temu powiedziano mi, że promień Ziemi przesunął się o 12 cm.