rumiana . wielokrotnie zwodziła ją ładność i brała w swoje syrenie władanie . a zakręt , który jest w niej , nigdy nie będzie prostą . tak wygląda utożsamiony internet . jest łazarzem . poniekąd ci o tym opowie . sztuka jest sztuką . a wszystko inne , jest wszystkim innym . puzzlement . mistrustful . if you let your mind take form , it becomes localized . when you feel that happen , return and come back to a formless state .


15 maja 2011

Lucid Dream



Myślę, że czas to napisać, bo mnie się pyta o takie sprawy. Dzisiaj mnie nawet w kawiarni.

Jestem nieśmiałą artystką, raczej o przepraszającym trybie życia. Skupioną na elementach konstrukcyjnych (ktoś ostatnio powiedział, że proces twórczy jest jak brzytwa, czyni pięknym - ale może śmiertelnie ranić), jednocześnie życiowo z wyboru rozkojarzoną (rozkojarzenie). Rozpraszam głowę często - jak głosi cytat w nagłówku tej strony. Rozpraszaniem zajmuję się również na tym blogu. Rozpraszanie jest istotne dla mojej energii.

Twórczość artystyczna to stwarzanie świata / bardzo poważna sprawa, na którą Stwórca potrzebował rzekomo aż 7 dni. Ja póki co uczę się pustki, która była na początku / to tylko złudzenie, że końca nie widać. Pustka może być jednoczesna ze światem, ale jeszcze tego nie wiem!

Nieśmiałość artystyczna nie wynika z osobistych kompleksów, a ze świadomości niezainteresowania sztuką, która mnie otacza. Bo otacza mnie na pewno, czasami dobra, czasami bardzo słaba. Widzę na żywym mięsie, że należy być bardzo rozważnym twórcą.
Każdy rozsądny człowiek wie, że w galeriach są rzeczy różne - a często dobrzy artyści wcale do nich nie trafiają. Należy więc kształtować własną wrażliwość i odważnie decydować co dla ciebie nie jest. To uczciwe, i wiedzą o tym także artyści. Ci porządni.
Wykonana próba zaangażowania + uznanie, że coś w dziele dla ciebie istnieje lub niczego tam nie ma, to dowód odwagi widza wrażliwego. Widza,  którego można potraktować poważnie, który nie da się zepchnąć do roli przedmiotu, a zarówno dla siebie jak i dla sztuki będzie stawał w roli podmiotu bez względu na okoliczności.
Mówię o widzu aktywnym poszukującym i mądrym (nie przez wykształcenie, ale otwartość głowy i gotowość do jej otwierania).
W procesie twórczym artysta-dzieło sztuki-widz istotę rzeczy bardziej się wyczuwa,  niż jest się jej pewnym / zdarza się odczuwać m.in. zadowalające niezrozumienie intencji. Pozwala się własnej myśli płynąć, i gdy ona płynie wiarygodnie, choć własnym nieoczekiwanym torem - dzieło sztuki się dokonuje. Gdy to widz musi wszystko ustawić i myśl wciąż uwiarygadniać, on jest prawdziwszy niż dzieło sztuki. Jest kreatywny. A artystyczny projekt ma raczej walory edukacyjne.

Uczciwie zaznaczam, że nie mówię o ignorantach, dla których wszystko, czego nie rozumieją - jest śmieciem, zbędnym balastem. Sztuka nie jest językiem, wg mnie nie jest do rozumienia!

Jako skupiony artysta oczekuję od skupionego widza prawdy i poszukiwań.

Trudno mi coś tu powiedzieć o strachu widza przed działaniami typu performance art. Wiem, że podobno obawy istnieją i to na poważnie. Ja tego nie czuję. Jako widz mam świadomość, że choć to tak blisko życia, życiem moim prawdziwym nie jest. Wywołuje emocje, ale po to widz sztuki szuka. W działaniach typu performance art brać udziału nie trzeba, dodatkowo można pozostać biernym i nie angażować się w reakcję, której artysta poprzez akcję oczekuje.  
Artysta zawsze bierze pod uwagę, że widz nie zareaguje, projekt spełnia się mimo to.
Mowa o artyście porządnym.

Nie mam rady dla osób, które działań performatywnych się boją.
Powiem z własnego marnego doświadczenia, że strach nie zawsze jest zły. Prawdziwie hodowane w schematach wąskie horyzonty myślowe pękają w strachu. Zawsze należy się siebie zapytać: co jest DALEJ, poza tym strachem? Bezpieczeństwo nie wystarcza widzowi porządnemu.

To DALEJ determinuje marzenia.

Pamiętam opowieść znajomej, jak to podczas performance formacji artystycznej SUKA OFF została wybrana do opuszczenia sali, wskazano ją palcem. Wychodziła, a wszyscy na nią patrzyli.  To był bardzo długi spacer. Na koniec ciężkie drzwi bardzo głośno się za nią zamknęły. Cała reszta odbyła się za zamkniętymi drzwiami. Ona opowiada, że potraktowała to wizyjnie, jako prawdziwą afirmację, olśnienie! Była szczęśliwa, że została wyrzucona.



Chciałabym przez link do ostatnich piotrkowskich Interakcji (choć przynoszą kilka intrygujących obrazów!) uczciwie oponując, przytoczyć formułę "festiwalnych" działań performatywnych, jakże popularnych w środowisku, które mnie dość mało interesują. Artyści o różnej delikatności ustawieni zostają w kolejce, obserwowanie ich przypomina kilkudniowy przegląd teatralny trup o różnym poziomie, bolesne przestawianie własnego opowiadania się z lewa na prawo odbywa się w zbyt dużym chaosie, a to wszystko pod okiem i gębą miejskich znudzonych głupków pytających kto to finansuje (zob. komentarze).
Drugą stroną medalu są artyści performance, którzy na bezrybiu raka za rybę uznają i na festiwale jeżdżą, żeby jednak mieć okazję własną sztukę pokazywać.

Uczucia, które mają wzbudzić tego typu festiwalowe działania nie są dla mnie żadną potencjalną karmą. Brak tu subtelności skupienia, brak powagi rytuału, w którym performance poszukuje i poszukiwać powinien - prawda gdzieś się rozchodzi w przerwach na kawę, przegaduje się myśl.

Sama nie wiem czego szukam w performance arcie, ale już wiem, że nie tego. Aby do obecnego miejsca dojść, sama musiałam (może jeszcze będę musiała) kilka takich działań popełnić (np. takie lub takie) i wiele ich zobaczyć.
To jest uczciwość drogi, o której próbuję mówić.
Może mówię w sposób mierny...
Make the world to believe in you and to pay heavily for this privilege. Gilbert & George

Szukaj na tym blogu