Prawda jak zawsze ma zwyczaj leżeć po środku. Na miedzy. Leniwie wygląda, ale jest aktywna. Należy ja odwiedzić i może spróbować spojrzeć na własny atrakcyjny fotel.
Nie chcę być widzem lekko zacofanym, niemodnym, niezrealizowanym, ale chcę być człowiekiem zdrowym psychicznie. Każdy miedzę ma w innym miejscu, całe życie szukamy gdzie.
Ale może należy czasem wyhamować? Nie biec za potencjałem, ale wzruszyć potencjał w sobie. W jakiejkolwiek dziedzinie, również niesztuki.
To wymaga czasu i skupienia nad własnym istnieniem.
Pollesch mówi: "A, weź przestań". Wyhamuj, odpuść sobie, nie bądź taki obiecujący i kreatywny. Pozwól sobie na powierzchowność i powolność. Zasmakuj nudy i zacofania.
(...)
Początek tej zbiorowej obsesji pt. "Bądźmy kreatywni" umiejscawiają [twórcy ''Jackson Pollesch'' w reżyserii Rene Pollescha z TR Warszawa] w latach 50., gdy powstawały filmy o życiu prywatnym artystów, jak Jackson Pollock. Prowokacyjny pomysł, by potraktować codzienność twórcy jako część jego dzieła, został przechwycony przez autorów kampanii reklamowych. Wszyscy mamy życie prywatne, więc wszyscy możemy być artystami. Więcej - powinniśmy być artystami i twórczo zarządzać projektem "ja". I tak bunt przeciwko starym kanonom w sztuce stał się podstawą nowych zniewalających standardów społecznych. "O czym myślisz?", "Co robisz?".
(...)
Prowadzona przez Pollescha scena na Praterze była najbardziej lewicowym przyczółkiem skrajnie lewicowego teatru Volksbühne w Berlinie. W swoich przedstawieniach opowiadał o tym, jak granica między życiem prywatnym i zawodowym rozmywa się, a własna sypialnia staje się stanowiskiem pracy. Próbował zwizualizować "niewidzialną rękę rynku". Mówił o zaniku solidarności, handlu miłością, lękach związanych z pracą i jej brakiem. Jego aktorzy nie mówili, ale "produkowali słowa", kłócili się na scenie o liczbę przysługujących im linijek tekstu, ujawniali swoje pensje i koszty scenografii. Sztuka nie jest za darmo, teatr nie jest sferą wolności od zależności pracownik - wyzyskiwacz, powtarzał reżyser.
(...)
Jego ostatnie produkcje ("Calvinismus Klein" i "Patrzę ci w oczy, społeczny stanie zaślepienia!") to próby ustanowienia teatru "interpasywnego", zdejmującego z widza przymus przeżywania, zyskiwania nowych doświadczeń, poszerzania horyzontów. Dość sztuki krytycznej, angażującej i zaangażowanej, przekraczającej konwencje i łamiącej tabu. Taka sztuka zdaniem Pollescha nakręca tylko system wyzysku. Przyzwyczaja odbiorców, by szukali nieustannego pobudzenia, by nigdy nie byli usatysfakcjonowani, by ciągle podnosili wymagania wobec siebie czy innych.
(...)
Tymczasem berliński artysta z jakiegoś powodu nie chce mieć u siebie takiego widza schizofrenika, który nawet czas wolny programuje jak ścieżkę kariery. Woli jednostkę lekko zacofaną, niemodną, niezrealizowaną, ale zdrową psychicznie. Pollesch przypomina, że w kapitalizmie nikt nam nie powie: "Spokojnie, możesz dostać mniej". Musimy odważyć się na to sami.
(...)
Zamiast "spieszmy się kochać ludzi..." - "zmarnujmy trochę czasu z jakąś pojedynczą, konkretną osobą". Nie oczekujmy od siebie za wiele. Kochajmy się za to, czym jesteśmy, a nie za nieuchwytną aurę czy potencjał. Uwierzyliśmy ostatnio, że naszym podstawowym obowiązkiem jest uratowanie kapitalizmu z kryzysu. A może lepiej zajmijmy się przez chwilę sobą.
more: Kreatywnosc_nas_zabije