"Zdziwienie i świadomość nieoczywistości to moim zdaniem jedyne możliwe drogi wyjścia z niebezpiecznego świata cywilizacyjnej pychy. Bo czyż w ogóle istnieje coś oczywistego?"
"Nie jest wykluczone, że wszystko jest tylko po to, żebyśmy mieli się czemu dziwić. I że my jesteśmy tylko po to, żeby ktoś się mógł dziwić. A właściwie dlaczego potrzeba, żeby ktoś się czemuś dziwił? Jaką alternatywę ma sam byt? Przecież gdyby nie było niczego, nie byłoby też nikogo, kto by to zauważył. A gdyby nie było nikogo, kto by to zauważył, to rodzi się pytanie, czy w ogóle istniałby też sam niebyt."
"Nadzieja nie jest przekonaniem, że coś się dobrze skończy, tylko pewnością, że coś ma sens, bez względu na to, jak się skończy"
"Zawsze mnie zaskakiwała szczególna sprawa, że umierają również tacy ludzie, którzy całe życie myśleli o śmierci, którzy tyle z niej i jej sensu zrozumieli, dla których temat istnienia i nieistnienia był tematem życiowym. Wiem, że jest to niedorzeczność, ale zawsze mam uczucie, że ci, którzy tak radykalnie przekroczyli horyzonty ludzkiej wegetacji i tak głęboko oddawali się całym swoim jestestwem pytaniu o sens ludzkiej doczesności, powinni być jakoś zawczasu wykupieni czy amnestiowani; jakby śmierć miała odczuwać choćby przed tymi, których duch żył tak długo w tak intymnej łączności z nią, jakiś respekt czy wstyd. I zawsze zostaję zaskoczony odkryciem, że tak nie jest – a jest wręcz przeciwnie, jakby właśnie na tych, którzy z niej najwięcej zrozumieli, najbardziej jej zależało; chyba ze strachu, że mogliby jej tajemnice w końcu przejrzeć, śpieszy się ona do nich bardziej niż do innych.
Ale czy dosięga ich rzeczywiście? Nie jestem całkiem pewien, że to, co się raz stało, co raz było, nie może się odstać, „od-być” jakimś sposobem, to mianowicie jest „tu-tam-gdzieś”, a żadna martwica mózgu nie może w tym nic zmienić. I wydaje mi się, że tacy ludzie, jak profesor Patočka, ze wszystkim, czym byli, co przemyśleli, co zrobili, istnieją dalej tu, tam, gdzieś – nawet jakoś znacznie bardziej niż ci liczni, których śmierć nie ma się co obawiać i w stosunku do których nie ma powodów do pośpiechu". "Ostatnia rozmowa"
"Zawsze mnie zaskakiwała szczególna sprawa, że umierają również tacy ludzie, którzy całe życie myśleli o śmierci, którzy tyle z niej i jej sensu zrozumieli, dla których temat istnienia i nieistnienia był tematem życiowym. Wiem, że jest to niedorzeczność, ale zawsze mam uczucie, że ci, którzy tak radykalnie przekroczyli horyzonty ludzkiej wegetacji i tak głęboko oddawali się całym swoim jestestwem pytaniu o sens ludzkiej doczesności, powinni być jakoś zawczasu wykupieni czy amnestiowani; jakby śmierć miała odczuwać choćby przed tymi, których duch żył tak długo w tak intymnej łączności z nią, jakiś respekt czy wstyd. I zawsze zostaję zaskoczony odkryciem, że tak nie jest – a jest wręcz przeciwnie, jakby właśnie na tych, którzy z niej najwięcej zrozumieli, najbardziej jej zależało; chyba ze strachu, że mogliby jej tajemnice w końcu przejrzeć, śpieszy się ona do nich bardziej niż do innych.
Ale czy dosięga ich rzeczywiście? Nie jestem całkiem pewien, że to, co się raz stało, co raz było, nie może się odstać, „od-być” jakimś sposobem, to mianowicie jest „tu-tam-gdzieś”, a żadna martwica mózgu nie może w tym nic zmienić. I wydaje mi się, że tacy ludzie, jak profesor Patočka, ze wszystkim, czym byli, co przemyśleli, co zrobili, istnieją dalej tu, tam, gdzieś – nawet jakoś znacznie bardziej niż ci liczni, których śmierć nie ma się co obawiać i w stosunku do których nie ma powodów do pośpiechu". "Ostatnia rozmowa"