Tak chcę mieszkać. Najlepiej w centrum miasta, w kamienicy z wysokimi sufitami i ogrodem. O.
Z cielaka na podłodze biorę betonową podłogę, która będzie podgrzewana - tylko do jednego pokoju.
Z łamanego sufitu zainspirowana chcę lekko spadzisty sufit w długim pokoju - ważne w pomieszczeniu powyżej lekko spadzista podłoga. To będzie pracownia. Spadziste to na tyle, aby jednak nie przeszkadzało żyć.
Z roweru biorę rower i obdartą jedną ścianę, gdy wokoło byłoby biało.
Ze stodoły biorę wielopłaszczyznowość - schody i długi luk schodny z prześwitem. To może być zejście ze strychu jeśli będzie na strychu ciepło.
Z drewnianej chaty biorę drewniany kątek z drewnianą podłogą z szafkami na książki i małym oknem nad łóżkiem.
Z kolejnego biorę schody i duże okno z pionowymi podziałami z wyjściem do ogrodu.
Foty: hawlin
Będę tańczyć teraz!
rumiana . wielokrotnie zwodziła ją ładność i brała w swoje syrenie władanie . a zakręt , który jest w niej , nigdy nie będzie prostą . tak wygląda utożsamiony internet . jest łazarzem . poniekąd ci o tym opowie . sztuka jest sztuką . a wszystko inne , jest wszystkim innym . puzzlement . mistrustful . if you let your mind take form , it becomes localized . when you feel that happen , return and come back to a formless state .
9 listopada 2010
8 listopada 2010
Koło wrotek.
Boję się zwłaszcza kiedy biegnę, ale w końcu przestaję. Bać się i w końcu biec. Uświadamiam sobie, że nieprawdziwy jest tylko strach.
Cała reszta [zupa przede mną] to prawda.
W końcu pracuję tak, jak chcę. Nie w odpowiedzi na zadanie. Twórczo jestem wypełniona śluzem. Jest wilgotno, płodnie.
Dobrze jest skończyć studia. W końcu jest miejsce w głowie na poruszanie Tamtych wszystkich.
Żyję poza konkretem. TAK WSPANIALE MI POZA! Rozpracowywanie środowiska problemu sprawia mi wiele frajdy. Niewiadoma to jak się skończy. Frajda bywa lotna.
Dziś ominęłam dzień stażu w Muzeum Sztuk Użytkowych, bo bardzo mam energię na coś.
Jest projekt, skoro już poruszyłam jedną kobietę, poruszyć trzeba drugą. Poszukać trzeciej. Rozpiera mnie ta energia gromadzenia mojości. Rezultat prawdopodobnie jesienią 2011. Będzie miło, intymnie, pięknie, dźwiękowo, kobieco.
Coraz częściej uświadamiam sobie, że nie interesuje mnie performance art - zwłaszcza obcy. Nie interesuje w sensie, że większość rzeczy widzianych odrzucam. Przyjmuję te bliskie. Jest ich kilka, trzy, cztery, i pół.
Ciekawią mnie prawdziwe własne doświadczenia. Własne nie jest innowacyjne, jeszcze nie jest, ale składam myśli dzięki temu. Nie da się inaczej zapamiętywać konkretnie, jak przez ciało. Zapamiętuję, próbuję, odkrywam, drapię strupy. Mam inny rytm niż świat.
Wróciłam z Wrocławia z cyklu "Performatyka i inne tańce" - to był dzień Leszka Kolankiewicza. Bardzo fajne spotkanie z antropologią. Powiedział, że czuje się spowinowacony z Koszałkiem Opałkiem - charyzmatyczny pan. Opowiedział piękną historię o Kubie i ołtarzykach z wyroczniami pochowanych po biednych mieszkankach kubańskich blokowisk - o spotkanej staruszce i jej prośbie o rozsupłanie konfliktów rodzinnych, o jego intencji i buteleczce francuskiego wina; wiele ciekawych wątków o transie voodoo na Haiti i May Deren.
Było intensywnie.
[Chyba przestanę używać słowa performatywny z powodu przegrzania! Oni go tam w tym Instytucie Grotowskiego przytulają i pieszczą, a to miał być termin niewygodny!]
Dobrze jest skończyć studia. Dopiero po latach się okaże jakie to miało znaczenie. Powoli i spokojnie teraz. Dopiero po latach dowiem się, czy mają sens moje wszukiwania teatru bez teatru. Czy będzie miała na mnie wpływ Warszawa, do której pójdę przecież pieszo?
Codziennie powstaje to życie, nie wiem kogo i kiedy spotkam, kto będzie miał na mnie wpływ trwały. Taki wpływ nie zawsze przychodzi od tych jego pełnych; czasem przychodzi od niemal martwych.
Szukam swojego życia. Mam dla niego dużo przypraw i smaków, wątków i osnów. Mam dwadzieścia sześć lat. Daję sobie jeszcze z dwadzieścia na pierwszą trwałą i ważną rzecz. Jeszcze z dziesięć na niepoukładanie. Mam czas.
Napisał Pan Tomek po latach: wyglądasz na spełnioną, to cieszy.
Mnie cieszy! Tak jak powiedział kiedyś Zdrapka: Obyś kiedyś miała tak dobry czas, jak ten jest zły... Jeszcze wiele dobrego przede mną.
Cała reszta [zupa przede mną] to prawda.
W końcu pracuję tak, jak chcę. Nie w odpowiedzi na zadanie. Twórczo jestem wypełniona śluzem. Jest wilgotno, płodnie.
Dobrze jest skończyć studia. W końcu jest miejsce w głowie na poruszanie Tamtych wszystkich.
Żyję poza konkretem. TAK WSPANIALE MI POZA! Rozpracowywanie środowiska problemu sprawia mi wiele frajdy. Niewiadoma to jak się skończy. Frajda bywa lotna.
Dziś ominęłam dzień stażu w Muzeum Sztuk Użytkowych, bo bardzo mam energię na coś.
Jest projekt, skoro już poruszyłam jedną kobietę, poruszyć trzeba drugą. Poszukać trzeciej. Rozpiera mnie ta energia gromadzenia mojości. Rezultat prawdopodobnie jesienią 2011. Będzie miło, intymnie, pięknie, dźwiękowo, kobieco.
Coraz częściej uświadamiam sobie, że nie interesuje mnie performance art - zwłaszcza obcy. Nie interesuje w sensie, że większość rzeczy widzianych odrzucam. Przyjmuję te bliskie. Jest ich kilka, trzy, cztery, i pół.
Ciekawią mnie prawdziwe własne doświadczenia. Własne nie jest innowacyjne, jeszcze nie jest, ale składam myśli dzięki temu. Nie da się inaczej zapamiętywać konkretnie, jak przez ciało. Zapamiętuję, próbuję, odkrywam, drapię strupy. Mam inny rytm niż świat.
Wróciłam z Wrocławia z cyklu "Performatyka i inne tańce" - to był dzień Leszka Kolankiewicza. Bardzo fajne spotkanie z antropologią. Powiedział, że czuje się spowinowacony z Koszałkiem Opałkiem - charyzmatyczny pan. Opowiedział piękną historię o Kubie i ołtarzykach z wyroczniami pochowanych po biednych mieszkankach kubańskich blokowisk - o spotkanej staruszce i jej prośbie o rozsupłanie konfliktów rodzinnych, o jego intencji i buteleczce francuskiego wina; wiele ciekawych wątków o transie voodoo na Haiti i May Deren.
Było intensywnie.
[Chyba przestanę używać słowa performatywny z powodu przegrzania! Oni go tam w tym Instytucie Grotowskiego przytulają i pieszczą, a to miał być termin niewygodny!]
Dobrze jest skończyć studia. Dopiero po latach się okaże jakie to miało znaczenie. Powoli i spokojnie teraz. Dopiero po latach dowiem się, czy mają sens moje wszukiwania teatru bez teatru. Czy będzie miała na mnie wpływ Warszawa, do której pójdę przecież pieszo?
Codziennie powstaje to życie, nie wiem kogo i kiedy spotkam, kto będzie miał na mnie wpływ trwały. Taki wpływ nie zawsze przychodzi od tych jego pełnych; czasem przychodzi od niemal martwych.
Szukam swojego życia. Mam dla niego dużo przypraw i smaków, wątków i osnów. Mam dwadzieścia sześć lat. Daję sobie jeszcze z dwadzieścia na pierwszą trwałą i ważną rzecz. Jeszcze z dziesięć na niepoukładanie. Mam czas.
Napisał Pan Tomek po latach: wyglądasz na spełnioną, to cieszy.
Mnie cieszy! Tak jak powiedział kiedyś Zdrapka: Obyś kiedyś miała tak dobry czas, jak ten jest zły... Jeszcze wiele dobrego przede mną.
4 listopada 2010
3 listopada 2010
1 listopada 2010
Na rodzinnych włościach miałam dziwny sen.
Śniło mi się, że do Jeleniej Góry przyjechała amerykańska znana hollywódzka aktorka [Brittany Murphy] i ona tam prowadziła teatr.
Teatr był coraz bardziej znany w Polsce ze swojego niekonwencjonalnego podejścia do widza.
Z ciekawości pojechałam w końcu spotkać tą dziewczynę, zobaczyć co robi.
Miasteczko było małe, ale dość urocze. Miałyśmy jedno spotkanie po jej zajęciach, których niestety nie zdążyłam zobaczyć.
Ale rozmawiałyśmy bardzo długo. Tak to pamiętam jakbyśmy godzinami.
Ale rozmowa toczyła się na ulicy - godzinami?
I ja wróciłam do siebie do Poznania po tym wydarzeniu, zachowując tamtą historię w sercu.
Później się jakoś tak złożyło, że Diano - Ty ze mną tam pojechałaś. Ale wszystko wyglądało już jak Poznań. I my byłyśmy na próbie
Teatr był coraz bardziej znany w Polsce ze swojego niekonwencjonalnego podejścia do widza.
Z ciekawości pojechałam w końcu spotkać tą dziewczynę, zobaczyć co robi.
Miasteczko było małe, ale dość urocze. Miałyśmy jedno spotkanie po jej zajęciach, których niestety nie zdążyłam zobaczyć.
Ale rozmawiałyśmy bardzo długo. Tak to pamiętam jakbyśmy godzinami.
Ale rozmowa toczyła się na ulicy - godzinami?
I ja wróciłam do siebie do Poznania po tym wydarzeniu, zachowując tamtą historię w sercu.
Później się jakoś tak złożyło, że Diano - Ty ze mną tam pojechałaś. Ale wszystko wyglądało już jak Poznań. I my byłyśmy na próbie
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Make the world to believe in you and to pay heavily for this privilege. Gilbert & George